|
Powrót do listy newsów
Konkurs między TVP i TVN na „dygu dygu”
|
Prof. Jerzy Woźniak
Jeszcze nie rozpoczął się turniej między telewizjami na temat, kto kogo obraził i kto kogo oprotestowuje i lekceważy, a już toczy się walka o widza na płaszczyźnie rozrywkowej.<
|
|
Oto te stacje – jedna publiczna – „za przeproszeniem” i druga – niepubliczna – też „za przeproszeniem” walczą w rytmie „dygu dygu”, kto tu kogo wy... też „za przeproszeniem”. I tak oto pani Mołek wspólnie z panem Szymonem Majewskim dziękują widzom stacji TVN za wspólne oglądanie 45. Sopot Festiwal 2008 tak, jakby ten „za przeproszeniem” również Festiwal Piosenki w Sopocie urodził się właśnie 45 lat temu dla telewizji TVN. No o odrobinę skromności Panią Mołek bym poprosił. Pani Mołek jeszcze nie było wówczas wśród ludzi świadomych, nazywanych wówczas i dzisiaj homo sapiens, choć i czasem mam wątpliwości, czy pani Mołek do tej kategorii należy. Bo gdyby tak, to należy zapytać wspomnianą panią, czy może babcia oowiadała, kiedy, gdzie i pod jakim haslem urodzil się festiwal piosenek w Sopocie. No bo nie narodzil się w Sopocie tylko niedaleko, choć 45 lat temu, i w Gdańsku akurat. Wtedy też festiwale były realizowane „na żywo”, bo wtedy wszystko było tak właśnie. No ale żeby na antenie obydwu stacji było wskazanie podobnych imprez piosenkowych z informacją u góry ekranu, że obydwie imprezy bliźniaczo podobne były realizowane „na żywo”??? I to jeszcze tak samo w stylu „dygu – dygu”?, czyli w środku ekranu jeden solista lub solistka i obok kilka panienek z atrapami gitar – lub bez – wykonuje coś, co w oczach telewidzów ma przypominać taniec? No, przesada, panie i panowie... Wszystko to zdarzyło się 23 i 24 sierpnia 2008 roku w tym samym czasie antenowym na obydwu wspomnianych antenach. Trochę panowie przesadzili – mowa o nadawcach oczywiście. Tylko patrzeć, jak w jesiennym sezonie pojawią się politycy – dyskutanci i w obydwu stacjach – a może w jeszcze paru pojawi się napis, że to wszystko jest właśnie „na żywo”. Ńo, dość już bujania telewidzów. I jeszcze ta maniera realizacyjna, której istota polega na ustawicznym wykorzystywaniu obracających się kamer wokół własnej osi, co doprowadza do ostrych zaburzeń błędnikia. A może o to chodzi, by pokazać te piruety wtedy, kiedy nie ma się czego pokazać. A może tak popisywać się zwariowaną techniką przy okazji debat politycznych. Rozpoznamy wtedy lepiej stosunek redakcji do określonych wypowiedzi naszych „wybrańców”. Choć częściej należałoby powiedzieć – przynajmniej w stosunku do niektórych – „popaprańców”??? |
|
|
|