Ale żeby przechytrzyć dużego Lisa to już problem bardzo poważny. Zwłaszcza że idzie o Panią Lis, czyli o pierwszą Damę Lis, a dokładnie o Panią Hannę Lis. Otóż, jak donosiły wtajemniczone media kolorowe i czarno-białe, w grudniu Pani Lis została zawieszona w czynnościach prezenterki „Wiadomości” w TVP, a jeszcze tak niedawno liczyliśmy, że dzięki temu wraz z mężem Tomaszem Lisem poprawią wizerunek i oglądalność telewizji publicznej. Sam przyznaję, że na to liczyłem i jak większość telewidzów liczę nie tyle na większą oglądalność, bo to nie moja sprawa, lecz na to, że wraz z pojawieniem się Tomasza Lisa poprawi się jakość publicystyki, jaką za czasów jego obecności w telewizji TVN, a potem w telewizji Polsat, można było obserwować i sekundować różnym dywagacjom polityków o tym, co nas dotyka na co dzień w interpretacjach i solidnym „skubaniu” poglądów osobistości ze świata polityki z różnych opcji zapomnianych i często przypominanych za pomocą czarodziejskich chwytów Tomasza Lisa.

Więcej w styczniowym numerze...