|
|
Pan Jan Bogucki z Warszawy wykazał zainteresowanie i zaniepokojenie satelitami, które krążąc wokół Ziemi mogą spaść nam na głowy.
|
|
- Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że istnieją tysiące satelitów o bardzo różnym przeznaczeniu. Liczba obiektów wystrzelonych w kosmos przekracza 25 tysięcy, z tego około 8 tysięcy utrzymuje się w tej chwili na orbitach. Reszta satelitów spaliła się w atmosferze po zakończeniu swoich misji lub w czasie awarii w chwili wystrzelenia. Pojedyncze obiekty, jako sondy międzyplanetarne poleciały w daleką przestrzeń kosmiczną, poza strefę przyciągania ziemskiego. Najtrudniejsza i najbardziej ryzykowna jest operacja wystrzelenia i wprowadzenia satelity na orbitę, obfituje w niespodzianki i awarie. Stanowiska startowe są lokalizowane w pobliżu oceanów lub na obszarach o małym zaludnieniu, dzięki czemu ewentualne szczątki rakiet i satelitów nie wyrządzają większych szkód ludziom i przyrodzie. Grupę zagrożenia stanowią satelity umieszczone na niskich orbitach, na wysokościach od 150 km do 400 km ponad powierzchnią Ziemi. Na małych wysokościach są umieszczane satelity badające szczegółowo powierzchnię i zasoby ziemskie. Po prostu czym niżej, tym łatwiej i dokładniej można fotografować i wykrywać wszystko, co znajduje się przy powierzchni Ziemi. Do tej grupy należą satelity meteorologiczne, geologiczne, geodezyjne, badające stan upraw i wilgotności gleby oraz satelity specjalne, w tym wojskowe i zwiadowcze. Na temat satelitów specjalnych wiadomo bardzo niewiele, przepisy międzynarodowe nie wymagają ich rejestrowania ani publikowania żadnych informacji. Dopiero sytuacja nietypowa w rodzaju tej, jaka wydarzyła się w drugiej połowie lutego, powoduje przedostanie się informacji do publicznej wiadomości i nagłośnienie sprawy. W tym przypadku obiektem zainteresowania stał się amerykański satelita wojskowy, który zaraz po wystrzeleniu uległ kompletnej awarii, przestał wykonywać swoją misję i reagować na rozkazy z ziemi. Satelita umieszczony na niskiej orbicie „zaczepia” o rozrzedzone resztki atmosfery i stopniowo obniża swój lot. Jeżeli wysokość orbity staje się mniejsza od 150 km, to efekt hamujący atmosfery ziemskiej nasila się tak bardzo, że czas istnienia satelity skraca się do niewielu dni. Satelita rozgrzewa się coraz bardziej, zakrzywia swój tor lotu w dół, a jego duże, płonące fragmenty spadają na ziemię. Aby temu zapobiec, celowo zmienia się tor lotu satelity w taki sposób, aby całkowicie spalił się w atmosferze lub opadł na obszar niezaludniony. Trudna sytuacja występuje, gdy satelita wymknął się spod kontroli i nie reaguje na rozkazy z ziemi lub ma uszkodzone silniki rakietowe. Wtedy trzeba go zestrzelić antyrakietą balistyczną lub liczyć na sprzyjający los, że spadnie w miejscu bezpiecznym, np. na bezkresne obszary Pacyfiku. Wysłanie innego satelity z misją ratunkową jest nierealne, bo nie ma w tej chwili takiego dyżurnego pojazdu kosmicznego, gotowego do startu, a koszt opracowania prototypu byłby bardzo duży. Jeżeli satelita na niskiej orbicie jest użyteczny i słucha rozkazów z ziemi, wtedy ma okresowo włączane silniki rakietowe, podwyższające tor jego lotu. Gdy paliwo się wyczerpuje, wtedy resztki paliwa wykorzystuje się do ukształtowania toru bezpiecznego spadku. Odmienna sytuacja występuje z satelitami umieszczonymi na orbicie geostacjonarnej, wykorzystywanymi do nadawania programów TV lub do celów telekomunikacyjnych. Taki satelita znajduje się bardzo wysoko nad Ziemią, na wysokości 36 tysięcy km. Mógłby tam przebywać wiecznie, gdyby nie szczątkowy wpływ pyłu i promieniowania słonecznego (tzw. wiatru słonecznego) oraz oddziaływania grawitacyjnego naszego najbliższego sąsiada, Księżyca. Te szczątkowe wpływy powodują, że po milionie lat początkowa kołowa orbita geostacjonarna zdeformuje się do silnie eliptycznej, aż satelita zaczepi o Ziemię. W praktyce satelitę geostacjonarnego resztkami paliwa spycha się poza prawidłową orbitę, aby nie zajmował miejsca przeznaczonego dla jego następcy. Co się stanie po milionie lat? Czy roje wyeksploatowanych satelitów telewizyjnych spadną ludziom na głowy? W tej chwili nikt się tym nie przejmuje. Nie wiadomo, czy do tego czasu ludzkość będzie istnieć. Jeżeli cywilizacja przetrwa, to będzie dysponować takimi środkami technicznymi, że będzie w stanie zlokalizować i unieszkodliwić złom kosmiczny. |
|
Wr�� do pyta� z poprzednich numer�w
|
|
|
|