|
Powrót do listy newsów
Ciernista droga do anteny satelitarnej
|
List z Niemiec Romuald Sirko
Gdy w połowie lat osiemdziesiątych przybyłem do Niemiec, tutejszy rynek telekomunikacyjny był w stu procentach zmonopolizowany przez należącą do państwa Deutsche P
|
|
W tej sytuacji logiczne było, że prawo konstruowano w taki sposób, aby rozwój państwowego monopolisty nie był zagrożony. Kuriozalnym przepisem wówczas obowiązującym był obowiązek rejestrowania anten satelitarnych w urzędzie pocztowym, za co monopolista pobierał jednorazową opłatę w wysokości pięćdziesięciu marek. Przepis ten na szczęście zniesiono... ...Moja przygoda z odbiorem telewizji satelitarnej rozpoczęła się w roku 1993. Bodźcem była dostępność w Niemczech dwóch kanałów polskojęzycznych. TV Polonia nadawała już regularnie kilkunastogodzinny program, a Polsat raczkował z kilkoma godzinami. To mnie zdopingowało, aby wbrew zakazom zainstalować własną antenę. Przyznam się, że była to pierwsza antena w moim życiu, którą sam zainstalowałem, skierowując ją na satelitę Eutelsat 16°. Ustawiałem ją wczesną wiosną bez jakichkolwiek mierników i udało mi się o dziwo uzyskać obiór bez zakłóceń. Niestety, radość nie trwała zbyt długo. Antena na drodze do satelity miała potężne trzy kasztanowce, na których z dnia na dzień przybywało liści, które skutecznie zaczęły tłumić sygnał, co poważnie obniżyło komfort odbioru. Na domiar złego, w imieniu administracji odwiedził mnie dozorca domu i ustnie polecił natychmiastowe zdjęcie anteny. Rozmowa miała groteskowy przebieg, ponieważ zagroził, że jak sam jej nie zdemontuję, to ją sami usuną. Na co ja odpowiedziałem, że jak to zrobią, oskarżę ich o kradzież, dobrze wiedząc, że tego typu działanie wymaga wyroku sądowego...
Cały tekst we wrześniowym numerze... |
|
|
|