|
Powrót do listy newsów
Jedna nogawka za darmo
|
Oglądanie kursywą
...By jednak tychże polityków nie narażać na szok, spowodowany odebraniem ulubionej zabawki, może warto trochę uwagi poświęcić pojawiającemu się tu i ówdzie pomysłowi, by jed
|
|
Kto gustuje w przepychankach, kłótniach, zwadach, podjazdowych wojenkach, szemranych zagrywkach, bezsensownym słowotoku, miałby, co lubi. Pozostali – omijając taki kanał z daleka – kontentowaliby się tym, co radość prawdziwą przynosi. Pomysł nie wydaje się całkowicie pozbawiony sensu. Zwłaszcza w kontekście uruchomienia przez TVP platformy cyfrowej. Cztery już istniejące nie wróżą tej piątej najlepiej. Dlatego jej inicjatorzy i twórcy chwytają się różnych sposobów, by zapewnić swojemu „dziecku” odpowiednie miejsce na telewizyjnym rynku. Mówią – na przykład – że za darmo oferują na niej wszystkie kanały TVP. Za darmo. Ładnie powiedziane. Tyle że za darmo, nie znaczy bezpłatnie. Bo za abonament. Który i tak trzeba uiścić, choćby którąś z ofert TVP oglądało się przez kwadrans raz na kwartał. A do tego należy dokupić dekoder, mający ponoć kosztować w granicach 300 – 400 złotych. Tym razem „za darmo” znaczy „za gotówkę”. Jak w tym anonsie, widniejącym na spodniach umieszczonych na wystawie jakiegoś małego, przedwojennego sklepiku: „Jedna nogawka 20 zł, druga za darmo”. Jak się to wszystko razem złoży, kabalistyczna wizja – bo czyż jakakolwiek inna jest możliwa? – wcale tak różowo nie wygląda. I kto wie, czy nie ma racji znany medioznawca, prof. Wiesław Godzic, mówiąc jednej z gazet: „To jest, niestety, koniec telewizji publicznej”. Dodajmy, że nie jest to głos odosobniony. Dla szarych myszek, wpatrujących się wieczorami w ruchome i kolorowe obrazki na szkle, jedyną pociechą jest to, że oprócz TVP istnieje kilka innych stacji telewizyjnych.
Cały tekst w listopadowym numerze...
|
|
|
|