Powrót do listy newsów

TV miejska – partner czy konkurent TVP3?
Ewa Tyszko

Gdy na polski rynek mediów zaczęły wkraczać stacje komercyjne, musiały poradzić sobie z tym, co tkwiło w głowach odbiorców – telewizja to synonim telewizji publicznej

Dziś regionalne oddziały telewizji publicznej muszą liczyć się nie tylko z dyktatem ogólnopolskich telewizji komercyjnych, ale również radzić sobie z gorącym oddechem konkurencji na plecach. Tą konkurencją są lokalne, prywatne telewizje kablowe. Co ciekawe, te stacje nie postrzegają telewizji regionalnej jako konkurenta.
Telewizja miejska ma na starcie atut, którym może wygrać: jest tylko – i aż – telewizją żyjącą zgodnie z pulsem miasta. – Informujemy prawie o wszystkim, co się u nas dzieje – mówi Małgorzata Bartos, redaktor naczelna ZW Media – telewizji kablowej w Zduńskiej Woli. – Zdajemy sobie sprawę z tego, jak dużą rolę odgrywa obraz, a dostępna u nas prasa czasami nawet nie opatrzy artykułu zdjęciem. Telewizja publiczna nie jest dla nas konkurencją, ponieważ pokazuje bardzo mało regionu, wręcz znikome informacje.
Telewizja Kablowa Bełchatów działa jako część operatora telekomunikacyjnego – spółki DOLSAT – od 1998 roku. – Założenie było proste – dostarczać mieszkańcom informacji lokalnych, pokazywać sprawy ważne dla mieszkańca Bełchatowa i tak jest do dziś – mówi Dariusz Laszczyk, redaktor naczelny stacji. – Telewizja publiczna, w tym przypadku TVP3, nigdy nie była postrzegana jako konkurencja, ponieważ sprawy Bełchatowa stanowią margines działalności tej stacji.
– Telewizja Toya powstała po to, żeby właściciel sieci mógł komunikować się ze swoimi abonentami – wyjaśnia Barbara Mrozińska-Badura, prezes zarządu łódzkiej telewizji Toya. – Przedsięwzięcie rozrosło się jednak do dużej telewizji miejskiej, a to, że jesteśmy nadawani przez kabel, nie ma znaczenia. Docieramy do większości łodzian. Strategia od początku zakładała, że będziemy telewizją lokalną i na tym zbudujemy pozycję i siłę. Druga cecha, na której opieraliśmy strategię wizerunkową, to interaktywność. Programy studyjne były od początku prowadzone z aktywnym udziałem widzów, którzy stawali się ich współautorami. Od początku też realizowaliśmy programy interwencyjne, których tematykę również zawdzięczamy widzom. Staramy się być blisko tego, co ich boli, co ich porusza. Telewizja regionalna, owszem, ma większy zasięg. Z drugiej strony widzowie w regionie uważają, że muszą mieć dużo szczęścia, żeby zobaczyć jakąś informację ze swojego miasta czy wsi. Z kolei łodzianie oglądający Łódzkie Wiadomości Dnia spodziewają się, zgodnie z nazwą, informacji z Łodzi. Mówią: co mnie obchodzi to, co się dzieje w Bełchatowie, Wieluniu, czy konflikt sąsiadów w podłódzkiej wsi. I to jest słabość telewizji regionalnych. Dziś na jedno nasze wydanie dziennika składa się kilkanaście newsów i wszystkie dotyczą wyłącznie Łodzi.
Na to nie może sobie pozwolić regionalna Trójka, która program lokalny nadaje tylko 4,5 godziny na dobę. – Marzeniem każdej telewizji regionalnej jest spełnienie potrzeb regionu. Zdaję sobie sprawę, że czas, jaki mamy do dyspozycji, jest niewystarczający. Myślę, że telewizje kablowe wypełniają tę lukę. Nie postrzegam ich jako konkurencji, raczej jako dopełnienie – uważa Małgorzata Potocka, dyrektor łódzkiego oddziału Telewizji Polskiej. – Jestem zdania, że nie stracimy widza. Telewizje komercyjne – czy to miejskie, czy ogólnopolskie – przekazują informacje oparte przede wszystkim na szybkości. Człowiek, który będzie dostawał te strzępy, tę sieczkę, w publicznej dostanie pogłębioną publicystykę, informację, przemyślany komentarz o ludziach i regionie. W hasłowej, szybkiej telewizji nie ma czasu na przedstawienie sylwetek, portretów ludzi, na przykład sprawujących władzę, a to jest jednym z obowiązków telewizji, aby ludzie wiedzieli, na kogo głosować, żeby mogli tej osobie zadać jakieś pytania.
Jednak prywatne, małe stacje stać na luksus braku uwikłania politycznego. Kolejne wybory nie mają wpływu na to, kto jest redaktorem naczelnym. – Nie stoimy po żadnej stronie barykady politycznej, nie jesteśmy politycznie uwikłani – uważa Barbara Mrozińska-Badura. – Może dlatego ludzie chętnie do nas dzwonią z prośbami o interwencje, bo wiedzą, że nie będziemy uciekać przed jakimiś tematami, że czegoś się boimy, że czegoś nam nie wolno. Uważam, że widzowie telewizji publicznej powoli mają dość tego, że gdy zmienia się rządząca opcja polityczna, to zmienia się opcja telewizji, szefostwo, ramówka i pogląd na to, co jest dobre, a co złe. U nas dziennikarze mają ten komfort, że nie muszą naginać swoich poglądów do poglądów aktualnej władzy.
– To dzięki nam odbywa się promocja lokalnej społeczności – uważa Małgorzata Bartos. – Cztery lata temu w ankiecie, którą zlecił Urząd Miasta firmie zewnętrznej, mieszkańcy nas wskazali jako najlepsze źródło informacji i myślę, że tak jest do dziś.
– Nie ma telewizji niepolitycznej, niezależnej, bo każda, mała czy duża, pokazuje politykę i polityków, zależy od rzeczywistości, w której funkcjonuje... Apolityczny może być tylko kanał filmowy. Kiedyś telewizja publiczna kojarzyła się z cenzurą, barierą i kłamstwem. Jednak te czasy się skończyły – broni telewizji publicznej dyrektor Potocka.
Mniejszy zasięg telewizji lokalnych może się odbijać na zyskach z reklamy.
– Oczywiście, z biznesowego punktu widzenia większy rejon działania to więcej potencjalnych reklamodawców i większa liczba odbiorców, a co za tym idzie większe przychody, ale ceną jest mniejsze zaangażowanie stacji w sprawy lokalne – twierdzi Dariusz Laszczyk. – W walce o reklamodawcę w większości przypadków tak mała stacja jak nasza jest bez szans, ale w przeciwieństwie do TVP3 możemy zaoferować dotarcie tylko, albo aż, do bełchatowian (np. firma otwierająca swój oddział w Bełchatowie wybierze TKB zamiast TVP3 właśnie ze względu na precyzję dotarcia do swoich potencjalnych klientów).
– Reklamodawcy często wyrażają pogląd, że większy zasięg daje większą szansę na dotarcie do odbiorcy. Ale z drugiej strony: jeśli liczba telewizji lokalnych wzrośnie, to można stworzyć porozumienie czy sieć na potrzeby reklamy – dodaje Barbara Mrozińska-Badura. Poza tym duża część mieszkańców naszego regionu to łodzianie, co oznacza dla firm z regionu, że duża grupa klientów mieszka właśnie w Łodzi. Miejscowości atrakcyjne turystycznie, jak Uniejów, Spała, czekają na klientów, którzy przyjadą, przenocują, zjedzą coś w restauracji – a to raczej mieszkańcy z naszego miasta, a nie niewielkich miejscowości... Ponieważ to właśnie łodzianie chętnie tam pojadą – warto się promować w stacji lokalnej.
Niewątpliwym atutem telewizji publicznej są lata doświadczeń, archiwa i warsztat wielu pracowników, budujących telewizję od początku jej istnienia. – Żadna stacja komercyjna nie może się mierzyć archiwami z dorobkiem stacji mającej kilkadziesiąt lat – uważa Barbara Mrozińska-Badura.
Dla naszej telewizji jest wyzwaniem to, by mieć jak najciekawsze programy i żeby przede wszystkim poziomem odróżniała się od innych stacji – mówi dyrektor Potocka. – Jako telewizja publiczna nie możemy sobie pozwolić na zejście poniżej pewnego poziomu, klasy, moralności, musi wyznaczać jakość. A warsztat w stacjach komercyjnych jest zdecydowanie odróżnialny. W szybkiej telewizji pracuje wielu amatorów. Oni mają zapał i energię, ale nie mają warsztatu. Na świecie szkoła filmowa uczy reportażu, newsów, operatorstwa reportażowego, newsowego, fabularnego. Tu, w telewizji, jest potrzebny drapieżnik, który wie, jaki ma być kadr, jakie zbliżenie, a to musi być poparte znakomitym warsztatem. Uważam, że kablówki są świetnym startem do kariery i szkołą telewizji. Jednak każdy chce zobaczyć swoją twarz na antenie ogólnopolskiej... – Rywalizujemy z mediami publicznymi i musimy pogodzić wymagania warsztatu z koniecznością dostarczenia szybkiej, rzetelnej informacji – uważa Barbara Mrozińska- Badura. – TVP 3 to konkurencja, z którą na naszym rynku radzimy sobie całkiem nieźle. A mam wrażenie, że warsztat mediów publicznych już stracił poziom, dzięki któremu mógłby być wzorcem. Media komercyjne mają ciekawsze newsy. W naszej telewizji pracują osoby, które przeszły tu ze stacji ogólnopolskich, mające dyplomy studiów dziennikarskich renomowanych uczelni. O poziomie naszego programu i wysokich kwalifikacjach pracujących tu ludzi świadczy to, że telewizja publiczna kupuje od nas reportaże z regionu do Telekuriera. Oglądając je i porównując z materiałami dziennikarzy z regionalnych ośrodków, nie widzę niższego poziomu warsztatu. To, co robimy, to telewizja i tyle. To już nie ma znaczenia, czy jest to telewizja regionalna, czy miejska.
Ale Toya działa w dużym mieście. W niewielkich ośrodkach sytuacja jest inna. – Małe lokalne stacje chyba nie są miejscem robienia kariery – uważa Dariusz Laszczyk. – Tu się zaczyna, nabiera doświadczenia. Karierę, zdobywanie statusu gwiazdy robi się gdzie indziej. Dla samych lokalnych stacji też lepiej mieć ludzi bardziej zaangażowanych niż ludzi chcących być gwiazdami. W małych miejscowościach trudniej też o kadrę. Karierę łatwiej zrobić w Łodzi, Warszawie niż w Bełchatowie. Ktoś, kto wiąże się z małą stacją, musi dokonywać wyboru: albo robię telewizję, albo chcę być gwiazdą. Podobnie jest w Zduńskiej Woli. – Myślę, że nikt z nas nie traktuje kablówki jako miejsca do robienia kariery, tylko jako miejsce do rozwijania swoich umiejętności i zainteresowań – tego zdania jest Małgorzata Bartos. – Natomiast dowodem na to, że to miejsce przygotowuje do pracy w ogólnopolskich stacjach, jest to, że nasz redakcyjny kolega pracuje obecnie w TVN Turbo.
Na telewizji publicznej ciąży jeszcze jeden obowiązek, którego nie mają stacje prywatne – to misja.
– TVP3 podobnie jak kanały ogólnopolskie podobno ma misję, ale z punktu widzenia „prowincji” jej nie realizuje – twierdzi Dariusz Laszczyk. – Odnosimy wrażenie, że TVP3 próbuje bardziej dostosować się i konkurować ze stacjami ogólnopolskimi, niż nastawiać się na region. Można powiedzieć, że TVP3 stoi wobec stacji ogólnopolskich na podobnej pozycji jak TKB wobec TVP3, z tą różnicą, że telewizja publiczna próbuje walczyć z większymi, zamiast być telewizją regionalną. Te wrażenia potęguje fakt, że sprawy regionu w porównaniu ze sprawami samej Łodzi stanowią niewielki procent. Z naszego punktu widzenia TVP3 jest bardziej telewizją miasta Łodzi niż telewizją regionalną.
– Misja jest gwarantem konieczności zachowania wysokiej półki – uważa dyrektor Potocka. – Nie musi kojarzyć się ze szmirą, może oznaczać program najwyższej jakości. Tematyka kulturalna czy społeczna może być przedstawiona w sposób fascynujący. Ale w sposób gwarantujący jakość. Telewizja publiczna nigdy nie będzie tabloidem.
– Ale czy misyjne programy muszą być nudne? – pyta Barbara Mrozińska-Badura. – Przecież misja oznacza tylko to, że dostają pieniądze podatnika na produkcję programów o określonej tematyce. W naszej ramówce są programy edukacyjne, ekonomiczne, mamy więcej programów kulturalnych niżTVP3, to o jakiej misji telewizji publicznej mówimy?! My też wypełniamy misję, tylko że za własne pieniądze.
Każda, nawet niewielka stacja generuje wysokie koszty.
Zdaniem Dariusza Laszczyka prywatne stacje racjonalniej wydają pieniądze. – Zakup kamery, miksera jest zazwyczaj dokonywany po dokładnych analizach i nikt nie może pozwolić sobie na zakupy sprzętu, z którego możliwości nigdy nie będzie mógł skorzystać. W ostatnich latach dodatkowo sytuacja zmieniła się zdecydowanie na korzyść małych stacji. Jakość sprzętu dostępna dziś małym telewizjom i tak przewyższa standardy tradycyjnej telewizji, a więc jakość techniczna nie jest problemem – do HD jest tak samo daleko nam jak i telewizji publicznej. Przykład: kamery – ekipy TVP3 korzystają z drogich kamer Beta, ale nie przeszkadza to w wykorzystywaniu kamer DV przez współpracowników – różnica w cenie kilkunastokrotna – co przeszkadza zaoszczędzić pieniądze? Nie wiadomo.
– Oczywiście, że przeszłość czasem jest dla nas balastem – przyznaje dyrektor Potocka. – Przecież zamiast np. płacić za ogrzewanie tego wielkiego budynku, w którym jesteśmy, wolałabym zrobić więcej programów lokalnych!
Zdaniem Dariusza Laszczyka małe stacje znacznie lepiej realizują swoje działania niż stacje regionalne. – Dzieje się tak dlatego, że mniejszy rynek musi powodować większe zaangażowanie i integrację z lokalną społecznością, a do tego nie trzeba mieć specjalnego, drogiego sprzętu. Duże stacje większy nacisk kładą na wyniki i słupki. Oglądalność, liczba reklam jest ważniejsza niż sprawy społeczne. Oczywiste dysproporcje w przychodach TVP3 i TKB mają wpływ na możliwości finansowe, inwestycyjne. Z tego też względu nie możemy porównywać się z TVP3, a tym bardziej walczyć z nią. Rozwiązanie przyjęte przez TKB jest więc proste: robić swoje, na swoim terenie w ramach możliwości finansowych i nie oglądać się na inne stacje. Według nas konkurentem TKB bardziej będą inne media lokalne (np. gazety) niż stacje o większym obszarze działania. Uważamy, że właśnie lokalność jest tym, co pozwoli osiągnąć sukces oraz odróżni nas od innych większych stacji regionalnych.
– Myślę, że w przyszłości powstanie mnóstwo miejskich telewizji – uważa Małgorzata Potocka. – Takich, żeby było wiadomo, co się dzieje u sąsiada na podwórku obok. Te informacje będą dostępne przez Internet, komórki itd. Jednak te małe telewizje nigdy nie będą miały wiarygodności. Będą miały tylko wartość poznawczą bardzo lokalną, a nie opiniotwórczą. Na rynku zwycięży ten, kto będzie szybszy, sprawniejszy, tańszy.

 
Numer 408 Wrzesień 2024

Polecamy:




Xbest_banner_TV-Sat_WWW.JPG

Eutelsat 380x70 tvsat-hotbird.jpg


ZTV_PL_baner2021_final_07.02.2021.JPG

Santec_banner_380x70.jpg


PFR plansza informacyjna poziom.jpg
Którą formę przekazu telewizji preferujesz?
 Naziemna DVB-T
 Satelitarna
 Kablowa
 Internetowa
                
 
 
Zdjęcie inżyniera