- Podstawowe pytanie – kto był winien: człowiek, technika czy pogoda? W tym przypadku zawiedli ludzie. Okazało się, że operatorzy jednej z zagranicznych, satelitarnych stacji dosyłowych popełnili duży błąd i wtargnęli przypadkowo na obcy transponder – akurat ten, który przekazuje kilka polskich programów satelitarnych. Każdy satelita ma swoją naziemną stację kontrolną, która czuwa nad jego poprawnym działaniem. Dla satelitów firmy Eutelsat taka stacja mieści się pod Paryżem, dla satelitów Astra – w Luksemburgu. Na jednej pozycji orbitalnej są umieszczane satelity wyposażone w około 100 czynnych transponderów, każdy transponder może pomieścić kilkanaście kanałów telewizyjnych. Nadzorowanie bezbłędnego działania wszystkich kanałów satelitarnych jest bardzo złożone, pracuje przy tym liczny personel i jest zainstalowanych wiele komputerów. Objawy awarii z 17 maja były typowe dla telewizji cyfrowej – nastąpiło zablokowanie odbiorników cyfrowych i zamiast obrazu pojawił się czarny ekran. Na podstawie tak skąpych objawów trudno jest orzec, czy sygnał w ogóle nie dociera, czy jest zakłócony lub zniekształcony. Czasem u abonentów pojawia się napis: „brak sygnału na wejściu antenowym”. Jest to uproszczony komunikat. Nie znaczy on, że antena satelitarna uległa uszkodzeniu, tylko że otrzymywany z niej sygnał jest nieprawidłowy, nie pozwala na bezbłędne funkcjonowanie odbiornika. W celu rozstrzygnięcia, gdzie jest przyczyna awarii, należy kolejno przełączać się na odbiór innych kanałów TV. Jeżeli niektóre z nich zanikły a inne są obecne, to znaczy że awaria jest cząstkowa, a wina leży prawdopodobnie po stronie nadawcy lub operatora satelitarnego. Jeżeli brakuje wszystkich kanałów, to przyczyna znajduje się zwykle po naszej stronie. Może wynikać z powodów technicznych (np. rozłączenia się jednego z kabli), pogodowych (np. wystąpienia chwilowego bardzo intensywnego deszczu) lub z ludzkich błędów w obsłudze, takich jak dotknięcie na pilocie nieodpowiednich przycisków.