|
Powrót do listy newsów
Na marginesie trzeciego wymiaru telewizji
|
Adam Dawidziuk
Do niedawna trójwymiarowy obraz po prostu nie istniał. Prototypy telewizorów pokazywane na targach i wystawach były… takie sobie.
|
|
Efekty 3D nie tylko nie były dodatkowym atutem, ale błyskawicznie wywoływały u większości widzów zawrót głowy. Seanse 3D w wyspecjalizowanych kinach nie były fascynujące ani łatwe w odbiorze. Twórcy filmów trójwymiarowych wymagali wkładania okularów tylko na niektóre sceny. Mnie akurat bolała głowa prawie natychmiast po ich włożeniu i na długo przed pojawieniem się znaczka sygnalizującego, że można je zdjąć. Zaś sam obraz 3D wydawał mi się bardzo nienaturalny. Przełomem (akurat dla mnie) był „Avatar” – pierwszy film 3D, który obejrzałem z przyjemnością i bez żadnych niepożądanych efektów ubocznych, a w styczniu tego roku na targach CES po raz pierwszy zobaczyłem telewizory licznych producentów, które wreszcie nadają się do odtwarzania 3D. I choć moje przekonanie, że początek technologii 3D to rok 2010, jest coraz silniejsze, to mam świadomość, że technika ta cały czas stoi przed niełatwymi wyzwaniami.
Cały artykuł w październikowym numerze... |
|
|
|