|
Powrót do listy newsów
Telewizja w szpitalu
|
Aleksandra Zaręba
Temat telewizji w szpitalach raz na jakiś czas pojawia się w prasie, budząc tym samym nowe kontrowersje i liczne pytania.
|
|
Podejmując się jednak zadania zmierzenia się z tym zagadnieniem, nie sądziłam, że będzie to droga trudna, wymagająca wiele cierpliwości i bez widocznego pozytywnego końca, jakim byłoby uzyskanie odpowiedzi, na – jak mi się wydawało – proste pytania. Ale zacznijmy od początku, czyli sytuacji wyjściowej. Dawno temu, gdy na skutek choroby człowiek stawał się pacjentem szpitala i chciał umilić sobie czas oglądaniem programu telewizyjnego, do dyspozycji miał jeden wspólny telewizor, ustawiony zazwyczaj w świetlicy, gdzie wśród grona innych pacjentów mógł wziąć udział w zbiorowym oglądaniu wybranego programu. Dziś prawie każdy szpital zapewnia przynajmniej jeden odbiornik telewizyjny zamontowany w sali chorych. Czy ilość dostępnych odbiorników jest jednak jednoznaczna z podniesieniem jakości usługi? Idea poprawy samopoczucia pacjenta, poprzez dostęp do rozrywki, sama w sobie wydaje się słuszna i jak najbardziej właściwa. Długie godziny, podczas których, niejednokrotnie jedyne, co można zrobić, to leżeć, szybko przemijają podczas oglądania telewizji. Można by więc zaryzykować stwierdzenie, że dostęp do telewizji, która teraz w szpitalach stała się masowa, pozytywnie wpływa na komfort oraz polepszenie samopoczucia przebywających w nich chorych. Dlaczego więc temat ten budzi tyle kontrowersji? Idea, nawet jeśli dobra, w praktyce bywa wypaczana lub nie zawsze dobrze realizowana. W założeniach bowiem odbiorniki dostępne dla chorych są nowoczesne, do wszystkich łóżek w sali są doprowadzone słuchawki, żeby włączony telewizor nie przeszkadzał pacjentom, którzy nie chcą oglądać telewizji.
Cały artykuł w marcowym numerze... |
|
|
|