|
Powrót do listy newsów
Biją naszych
|
Karol Jakubowicz
Zetknąłem się w swoim czasie z wszystkimi trzema głównymi rozgrywającymi u nas w sprawie ACTA. Jakoś nigdzie nie dostrzegam niewinnych baranków.
|
|
Ale nie miejmy wątpliwości: protesty w tej sprawie w Polsce oraz ogólnie ruchy „Oburzonych” i „Okupantów” w różnych krajach mogą zapowiadać to, co zdarzyło się w krajach zachodnich w latach 50. i 60. XX w. Wtedy to „młodzi gniewni” i młodzieżowi kontestatorzy zapoczątkowali zmianę polityczną i cywilizacyjną, która przeorała te społeczeństwa. Zacznijmy od Stanów Zjednoczonych i ich ambasad – w Warszawie i wszędzie na świecie. Jeżeli ktoś myśli, że ambasady te reprezentują tylko Waszyngton, to się myli. W równej mierze, a niekiedy może i bardziej, reprezentują one Hollywood. Od ponad stu lat Stany Zjednoczone toczą zawziętą, bezwzględną, wręcz bezwstydną walkę o to, by rynki światowe stały otworem dla produktów Hollywoodu i aby nic (w tym piractwo internetowe) nie zagroziło dochodom z tego tytułu. W końcu zajmują drugą pozycję (po sprzedaży broni), jeżeli idzie o zyski kraju z eksportu. Najpierw chodziło o film, potem film i telewizję, a teraz doszedł do tego Internet. Na milę widać, że projekt „Umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrobionymi” (ACTA) został napisany pod dyktando wielkich amerykańskich korporacji filmowych, telewizyjnych i internetowych i że rząd amerykański najpewniej rzeczywiście starał się o to, by proces przyjmowania tej umowy zorganizować tak, aby uniknąć dyskusji w poszczególnych krajach i w Parlamencie Europejskim. A że ambasady amerykańskie w zainteresowanych krajach z pewnością są rozliczane z tego, jak proces przebiega na „ich” terenie, ktoś w ambasadzie w Warszawie nie wytrzymał i nieopatrznie wykonał telefon do Sejmu, zamiast poczekać na doniesienia agencyjne.
Cały artykuł w marcowym wydaniu magazynu... |
|
|
|