Może jeszcze nie powszechną, ale w zasadzie już nic nie stoi na przeszkodzie, aby taką mogła się stać.
Na koniec maja bieżącego roku wyznaczono termin uruchomienia prawie pięćdziesięciu nadajników, które powinny pokryć zasięgiem pierwszego multipleksu niemal całe terytorium Polski (szczegóły poniżej, na koniec roku pozostaną jeszcze dwa nadajniki do uruchomienia). Tym razem nie czekano do końca terminu, lecz sukcesywne uruchamianie nadajników rozpoczęło się już 30 kwietnia. Cała akcja przebiegła bez większych problemów i w chwili oddawania materiałów do druku prawie wszystkie były już czynne. Zatem obecnie, kiedy na terytorium niemal całej Polski działają już dwa multipleksy, oferta jest na tyle kompletna i atrakcyjna i zawiera komplet retransmitowanych analogowo programów, że widzowie chętniej będą przechodzić na nowy standard. Dotychczas bowiem tylko w kilku regionach dostępne były cyfrowo wszystkie programy znane z analogu, w dodatku nie wszędzie z wystarczającą do bezproblemowego odbioru mocą. A to wywoływało często niechętną reakcję ze strony osób, które aby przejść na odbiór cyfrowy, musiały dokonać inwestycji w nowy sprzęt. Nawet kiedy nakłady finansowe związane z dostosowaniem do odbioru cyfrowego nie były specjalnie wysokie, brak wszystkich kanałów w ofercie zniechęcał i do tego. Teraz ta przeszkoda ustąpiła.
Podczas ostatnich telefonicznych dyżurów redakcyjnych zauważyłem zwiększone zainteresowanie naziemną telewizją cyfrową. Nic w tym dziwnego, skoro odbiór DVB-T jest jedynym sposobem, aby dowiedzieć się kto jest prawdziwym ojcem Pablito. To oczywiście nawiązanie do spotu emitowanego na początku kampanii informacyjnej, ale już widać jej oddziaływanie. To cieszy, ale martwi niski poziom wiedzy na temat DVB-T w społeczeństwie. I nie chodzi tu wcale o znajomość technicznej strony funkcjonowania cyfrowej telewizji, ale raczej o ogólny zasób wiedzy na temat tego, co jest potrzebne do odbioru. Pojawiają się w związku z tym liczne nieporozumienia, a sytuację skrzętnie wykorzystują różnej maści kombinatorzy i oszuści. Ich działania nasilają się i nie jest żadną tajemnicą, że dotyczą przede wszystkim ludzi starszych. A więc tych, których łatwiej oszukać, którzy do nowych technologii podchodzą z obawą i strachem. Zatem kiedy w pobliżu pojawia się ktoś, kto sprawia wrażenie fachowca, który wyzwoli ich z kłopotu i pomoże zaradzić zniknięciu telewizji za kilka miesięcy, podchodzą do takich propozycji z ufnością i dają się naciągnąć nie tylko na spore, ale często także zupełnie niepotrzebne wydatki. Właśnie w trakcie dyżurów Czytelnicy zgłosili kilka takich spraw, prosząc jednocześnie, aby o nich napisać i podpowiedzieć co robić.

Cały tekst w czerwcowym wydaniu magazynu...