Powrót do listy newsów
Kim pan jest, panie prezesie?...
|
Prof. Jerzy Woźniak
To pytanie do pana prezesa telewizji publicznej..., którego jeszcze nie ma. Warto zastanowić się nie tyle „kto” powinien być prezesem, ile „jaki” powinien
|
|
Zatem właśnie JAKI powinien być? Spekulacji po ostatnich wyborach parlamentarnych jest tyle, że trudno zliczyć. Czy ma to być kolejny z politycznego nadania „specjalista”, czy też człowiek, który ma o tej instytucji pojęcie, doświadczenie i instynkt menedżerski. Zatem – przyszły – panie prezesie, nie wystarczy jedynie fakt posiadania telewizora w domu, jak to pewnie niektórym do tej pory się zdawało. Tak więc – przyszły – panie prezesie, niech się pan pierwej zastanowi, czy pan tę firmę lubi, czy potrafi pan odróżnić dobry, wartościowy i „misyjny” produkt od tego, czego by pan nie chciał u siebie w domu. Warto też wiedzieć, czym różni się kamera telewizyjna od fortepianu. Warto także wiedzieć, że nie każdy, kto dobrze wygląda, równie dobrze potrafi mówić, i odwrotnie. Ale tu już potrzeba specjalistów, którzy te i inne problemy potrafią rozstrzygnąć. Bez nich pan długo nie porządzi. Nie porządzi pan też długo, gdy nie oprze się pan na ludziach, którzy stracili zęby – może nie wszystkie – i znają się na tej robocie. Jeśli zapomni pan o tym, że telewizja jest dla telewidzów, a nie dla polityków, to kara pana nie ominie. Jeśli będzie pan kontynuował to „dzieło” pana poprzednika, jakim jest chybiony pomysł – to delikatne określenie – pod nazwą TV INFO, to od razu widzowie rozmażą pana na pierwszej lepszej ścianie. Jeśli zapomni pan o publicznych telewizjach lokalnych zwanych jeszcze nie tak dawno ośrodkami Telewizji Polskiej lub oddziałami terenowymi z nazwą i logo regionu, w którym działają, to też z panem będzie marnie. W miastach i regionach, w których działają, są teatry, są aktorzy w tych teatrach, są filharmonie, są znaczące ośrodki twórczości plastycznej i wiele, wiele innych jeszcze ośrodków, które współtworzą kulturę naszego kraju – Polski. Jeśli zaś ponownie zostanie zaangażowana osoba tylko dlatego, że ma znajomości z rodziną wysoko postawionych osób w państwie, to znów najzdolniejsi i najlepsi będą wiać z telewizji publicznej, by zasilić konkurencję. Jeśli telewizja publiczna nie wyzwoli się z tych „oczywiście oczywistych” praktyk, to szybko popadnie pan, panie prezesie – delikatnie znowu to nazywając – w niełaskę. Zgodnie z zapowiedziami nowych władz zarządzających Polską jest wreszcie cień nadziei, że telewizja publiczna wyzwoli się spod politycznych wpływów i przestanie być tubą rządzących. Jeśli nie uda się panu prezesowi wyzwolić z trudnych problemów związanych z płaceniem abonamentu, to będzie cieniutko. Przecież abonament mają płacić telewidzowie, a nie politycy, o tym trzeba pamiętać. O tym mówi co chwila znany medioznawca prof. Wiesław Godzic, który przekonuje, że brak wpływów abonamentowych to klęska publicznej telewizji, zaś pani poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska już od początku nowej kadencji Sejmu optuje za likwidacją abonamentu – przypomnę, że kolejny już raz, choć poza opinią w tej sprawie o propozycjach rozwiązania problemu z Jej ust nie słyszałem. Panie – przyszły – prezesie, warto może posłuchać Tomasza Lisa, który znów jest wolny – zatem do wzięcia, i który ma zdrowe pomysły na lepszą publiczną telewizję. Dzięki takim jak Tomasz Lis zawodowcom, prezentującym doświadczenie i niezależne poglądy, może w istocie coś drgnie? Może znajdą się środki na ożywcze „wody termalne” dla telewizji. Jeśli nie znajdzie pan, panie – przyszły – prezesie telewizji publicznej zaufania pośród fachowców, doświadczonych twórców, reżyserów, teoretyków i praktyków zajmujących się polityką medialną, wybitnych cieszących się powszechnym uznaniem menedżerów sztuki osób, to może lepiej nie zajmować się telewizją i otworzyć sobie jakąś firmę w stylu „grill-bar”, też da się przecież trochę zarobić, bo telewizja służy czemuś innemu niż mianowanie miernot na wyższe stanowiska, by zapewnić sobie większą odprawę związaną z rozwiązaniem umowy o pracę z kasy, którą przecież zasilają abonamentem telewidzowie. Niech się więc pan zastanowi – choć pana jeszcze tam nie ma – kim pan jest...? |
|
|