Dekadę temu jego sukces wcale nie był oczywisty: na ekranach telewizorów królowały wenezuelskie telenowele, zagraniczne filmy klasy B i przaśne reality show. – Na polskie filmy nikt nie czekał i prawie nikt nie chciał ich pokazywać – wspomina Bogusław Kisielewski, dyrektor generalny Telewizji Kino Polska.
Rok 2003 w Polsce można pamiętać z kilku powodów. W lutym do kin weszła „Superprodukcja” Juliusza Machulskiego, w komediowy sposób komentująca kryzys panujący w rodzimym filmie. Po zakończonych tylko co trzech pierwszych edycjach „Big Brothera” nic już właściwie nie było takie samo – w telewizji i społeczeństwie. Za kilka miesięcy miały się nasilić kontrowersje wokół serialu „Czterej pancerni i pies”, oskarżanego o zakłamywanie historii i socjalistyczną propagandę. Ale i bez tego polskie filmy w ocenach widzów plasowały się rekordowo nisko.

Cały tekst w grudniowym wydaniu magazynu...